-To ty nic nie wiesz? Od kilku tygodni jest fizjoterapeutką siatkarzy.
-Jakoś tak się to wszystko potoczyło, że straciliśmy kontakt... Wiesz może, czy są teraz w ośrodku?
-Są. Krzysiek, coś się stało?
-Nie. Wszystko w jak najlepszym porządku. Dziękuje za info, Kaka -cmoknął do słuchawki, po czym zakończył połączenie. Kaśka w Spale? Owszem, pamiętał o tym, że jest fizjoterapeutką, ale już od wielu lat nie pracowała w zawodzie. Spojrzał na zegarek. Właściwie jeszcze wczesna godzina, zdąży pożegnać się z nią jeszcze dzisiaj. Pomimo całego bólu nie potrafił wyjechać bez słowa wyjaśnienia. Doskonale wiedział, że nigdy by mu tego nie wybaczyła. Po kilki minutach już pędził w kierunku Spały.
***
-Dobra Krzysiu, na dzisiaj koniec -poklepała go po nagich plecach i promiennie uśmiechnęła się w jego kierunku.
-Mogłabyś nigdy nie kończyć -wymruczał i zeskoczył z łóżka do masażu, o które po chwili się oparł.- Jak jest?
-Dobrze. Przypomniałam sobie, jak wiele radości potrafi dawać ta robota. Z was też są fajni ludzie, więc...
-Doskonale wiesz, że nie o to pytałem -przerwał jej, wymownie na nią patrząc. Spuściła głowę i ciężko westchnęła.
-Igła, co ja mam ci powiedzieć...
-Prawdę kochana, prawdę.
-Nie dajemy rady. On ciągle robi wielkie sceny zazdrości, kłócimy się bez przerwy dosłownie o wszystko lub o nic -poczuła, jak po jej poliku spływa pojedyncza łza. Igła od razu mocno ją objął. Kompletnie nie rozumiała tego, co stało się z Winiarskim na przestrzeni tych kilku miesięcy. To nie był ten sam Michał, dla którego wszystko poświęciła. Ten czuły i kochający przyjmujący zamienił się w istnego potwora. Nie potrafiła odnaleźć w nim niczego, co wcześniej tak bardzo kochała.
-To ma jeszcze sens?
-Miłość podobno jest na dobre i na złe.
-U was jest tylko to złe, Kasiu.
-I dlatego mam go teraz tak po prostu zostawić?
-A masz zamiar męczyć się tak przez resztę swojego życia? Ja wiem, że to nie tak miało wyglądać, ale czasami w życiu podejmujemy złe decyzje, za które płacimy później naprawdę wysoką cenę w postaci cierpienia. Wybieramy złą drogę, przez co sami zadajemy sobie nokaut.
-Nokautujemy się sami własnymi wyborami -westchnęła cichutko, kładąc głowę na jego ramieniu, tym samym mocząc jego koszulkę łzami.
-Dokładnie. W takich momentach czasami należy się poddać, zejść z ringu, a kiedy już będziemy gotowi, przystąpić do walki z kimś innym -między nimi zapanowała cisza. Było słychać tylko jej ciche pociągnięcia nosem i dźwięk jego dłoni przesuwanej po jej plecach.
-Dziękuję Krzysiu -wyszeptała, po czym ucałowała jego policzek i wybiegła z gabinetu, od razu kierując się na drugie piętro do pokoju numer 49. Wparowała do środka i od razu usiadła obok niego na łóżku wyrywając mu słuchawki z uszu.
-To ma sens? -wypaliła ciężko dysząc, chłodno patrząc w jego oczy. Usłyszała jak głośno przełyka ślinę.
-Nie -odparł stanowczo, nieprzerwanie patrząc w jej oczy.- Kocham cię. Naprawdę kurewsko cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć, ale tak samo nie potrafię żyć z tobą. Wiem, że cię krzywdzę, a właśnie tego najbardziej nie chcę robić. Wiem również, że po tym wszystkim ty już mnie nie kochasz. A na pewno nie tak, jak kochałaś na początku. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi ten cały ból. Chcę, abyś była szczęśliwa, a oboje dobrze wiemy, że to szczęście znajdziesz przy nim -jego głos drżał. Po policzku spłynęła jedna osamotniona łza. Bez zastanowienia wtuliła się w jego silne ramiona, nic nie mówiąc.
-Już dawno ci wybaczyłam. Ale wiedz, że pamiętam również te dobre chwile i za nie chcę ci podziękować -spojrzała w jego szklące się oczy i subtelnie musnęła jego wargi. Uśmiechnęli się do siebie. Być może po raz ostatni w ten sposób.
***
Wbiegł do ośrodka i od razu natknął się na Ignaczaka.
-Lijewski?!
-We własnej osobie.
-Co ty tu robisz? -nie krył swojego zdziwienia. Szczypiornista już o wszystkim wiedział? Przyjechał po Kaśkę? A jeśli nie, to po co?
-Przyjechałem się pożegnać.
-Pożeganac?
-Kurwa, Krzysiek, masz problemy ze słuchem? Tak, pożegnać. Wyjeżdżam grac do Niemiec. Wiesz gdzie jest Kaśka? -w tym momencie zobaczyli Kaśkę zbiegającą po schodach z wielką walizką w ręce.
-Krzysiek? -uniosła wzrok, myśląc, że tylko jej się wydawało, że słyszy jego głos.
-Kasia...
-Co ty tu...
-On chce wyjechać do Niemiec! -przerwał jej Igła, wrzeszcząc i podskakując w miejscu, palcami wskazując na piłkarza.
-Jak to do Niemiec?!
-No do Niemiec. A ty gdzie się wybierasz?
-Do Kielc.
-Jak to do Kielc?
-Jak to do Niemiec?
-Co z wami? -zdziwił się rozgrywający.
-Nie ma nas.. -westchnęła. Obudziła się w nim nadzieja. Podszedł do niej i chwycił ją za ramiona, wpatrując się w jej niebieskie tęczówki.
-Czyli...
-Kocham cię Krzysiek -przerwała mu, po czym wpiła się w jego malinowe usta, a w holu rozległ się pisk libero i jego oklaski. Krzysiek i Kaśka parsknęli śmiechem.
-Nie mogłaś tak od razu?
-Uwielbiam stwarzać napięcie!
The End.
Przepraszam! Przepraszam was za to, w jaki sposób kończę, ale nie stać mnie na nic lepszego. Nie jestem zadowolona z tego ostatniego nokautu, ale ostateczna ocena należy do was, kochane.
Ech.. to już koniec. Powiem całkiem szczerze, że naprawdę mi smutno kończąc znokautowanych. Polubiłam to opowiadanie i zostawiłam tutaj dużą cząstkę siebie. Tak naprawdę plan na tą historię był całkiem inny, ale w trakcie pisania wszystko mi się pozmieniało, a już szczególnie zakończenie.
Pragnę podziękować wam za to, że byłyście. Wszystkim razem i każdej z osobna. Dziękuję tym, które były od jedynki do trzynastki oraz tym, które dołączyły w trakcie; tym, które komentowały oraz tym, które czytały, lecz nie wypowiadały się na temat nokautów. Każdej z was dziękuje z całego serducha i przepraszam za to, co spieprzyłam ♥
Aktualnie widzimy się na Kurku, Krzyśku i Wojtku, później zobaczymy się jeszcze na Łukaszu i Michale. Ale nie mówię, że są to moje ostatnie opowiadania. W głowie wciąż mam mnóstwo przeróżnych planów i jeżeli czas pozwoli to biorę się za pisanie. O ile nie macie mnie jeszcze dość :)
A całość to taki malutki prezent dla Camilli. Dziękuję za wszystko, Słońce ♥
Całuję,
Wasza Wiktoria.